Krótka historia SEO
Najpierw były piękne intencje skryte w słowach Hello world! Potem pojawiły się strony internetowe i publiczna treść. Z technologicznej osobliwości zrodziła się sieć globalna i w pierwszych chwilach jej istnienia panował chaos.
Mapa internetu
Kolejne strony zajmowały miejsca pod adresami www. Jednak nie istniał żaden sposób, by je znaleźć bez znajomości domeny. Bez mapy internetu nie sposób było się po nim poruszać.
Wtedy powstały pierwsze wyszukiwarki, a wśród nich kultowa AltaVista – był rok 1995.
Niedługo potem pojawił się Google. Jeszcze nie świecił tak jasno.
Narodziny algorytmów
Kolejne lata to drastyczny wzrost liczby rejestrowanych domen i użytkowników sieci. Ludzie zrozumieli jak pomocny może być internet. Zaczęli zadawać pytania wyszukiwarkom, a ich twórcy musieli zdecydować, które spośród tysięcy stron wyświetlić użytkownikom i w jakiej kolejności.
Wkrótce ludzie odkryli, że w internecie można też dobrze zarobić, mniej lub bardziej legalnie. Trzeba tylko znaleźć się wysoko w wynikach wyszukiwarek.
Wtedy ktoś zapytał – co decyduje o tym, które strony wyświetlają się na listach wyników wyszukiwań? – I prawdopodobnie zaraz potem dodał – i jak mogę to oszukać?
Narodziny SEO
Tego dnia (nikt nie wie dokładnie kiedy) narodziło się SEO – jeszcze nie w znanej dziś formie. Wtedy była to nieśmiała zabawa webmasterów, którzy chcieli zmusić wyszukiwarki, by wyświetlały ich strony w wynikach wyszukiwania.
SEO było więc zbiorem wszystkich możliwych działań, by tego dokonać.
Wojna na kamienie!
Pierwszy kamień został rzucony przez domorosłych programistów HTMLa i CSSa, którzy zaczęli stosować nieuczciwe praktyki.
Jedna z nich polegała na tym, by dawać biały tekst na białym tle. Użytkownik tego nie widział, a wyszukiwarka dostawała ogromną ilość treści specjalnie przygotowanej dla niej.
Szybka odpowiedź
Twórcy wyszukiwarek natychmiast odpowiedzieli ogniem, zmieniając sposób działania algorytmów i ignorując tak dodaną treść.
W ten sposób rozpoczęła się wojna i wyścig zbrojeń. Każdy, kto miał stronę i zadatki na kombinatora, mógł w prosty sposób oszukiwać wyszukiwarki. Ostrzał nigdy jednak nie pozostawał bez odpowiedzi. Algorytmy wyszukiwarek (te ustalające kolejność stron w wynikach) zaczęły ewoluować.
Wojna na lasery!
Bardzo szybko wojna przybrała skomplikowane oblicze. Po obu stronach barykady siedzieli coraz lepiej wykwalifikowani specjaliści, zmiany następowały w ekspresowym tempie, a zaawansowane technologie wypychały z gry przypadkowych uczestników.
Etyka
Internet to niemal żywa istota. Ciągle się zmienia, strony pojawiają się i znikają, a ludzie dojrzewają. Z chęci przejrzystych, stabilnych i przede wszystkim użytecznych wyników wyszukiwarki zrodziła się etyka działań SEO. Nigdzie oficjalnie niespisana, zaczęła krążyć w szeregach specjalistów. Było jasne, że mataczeniem nie da się zbudować długoletniego biznesu.
Dominacja
Gdy Google zaczął dominować rynek wyszukiwarek, a Internet stał się miejscem korporacyjnych biznesów, wszystko się zmieniło.
Algorytmy układające wyniki wyszukiwania były już arcydziełami programowania strzeżonymi lepiej niż technologie wojskowe. Ich działanie coraz wyraźniej wymuszało, by strony odpowiadały na zapotrzebowanie użytkowników. Ci, którzy próbowali oszukiwać, byli karani utratą widoczności w wyszukiwarce.
Wojna powoli traciła sens.
Użytkownik jest najważniejszy!
Google dał jasny sygnał – jeśli Twoja strona będzie odpowiadać na potrzeby użytkownika, będzie wyświetlana wysoko. Od teraz tworząc jakościową treść, oraz budując markę, popularność i dbając o dobry wizerunek, budowałeś SEO. Dla Google SEO stało się tożsame z realizowaniem potrzeb użytkownika.
Piękna idea, ale nie do końca realna.
Małżeństwo z rozsądku
Specjaliści SEO chcieli stabilnej pracy, a Google chciał uporządkowanego internetu. Tylko współpracując, strony mogły to osiągnąć. Po latach walki, gdzie żadna ze stron nie mogła wygrać, było to już aż nadto jasne.
Partyzantka
Nie wszyscy zaakceptowali ten związek, zwłaszcza że Google to korporacja i też ma swój interes w internecie. Nadal istnieje mroczna strona SEO nazywana Black Hat SEO. Ktoś, kto chce podążać tą drogą, znajdzie na forach pomysły na to, jak można oszukać algorytmy Google.
To jednak zabawa z ogniem.
Wojna ucichła, ale paktu pokojowego nie było. Jest rok 2018 i obecnie trwa krucha równowaga interesów.
Obie strony budują obraz bezpiecznego i sprawiedliwego internetu, jednocześnie za plecami szukając sposobu, by obezwładnić przeciwnika.
Specjaliści SEO ciągle naginają zasady, by zyskać przewagę, ale nie skupić na sobie gniewu Google. Gigant zaś wyciąga rękę, oferując przejrzystość rywalizacji, jednocześnie zbrojąc się w sztuczną inteligencję, kwantowe komputery i planując pełną kontrolę nad informacją w sieci.
Tak wygląda historia SEO.
CDN :)
Zostaw komentarz